Trudno powiedzieć, że z przyjemnością, ale na pewno ze smutnym poczuciem satysfakcji przeczytałem artykuł M. Zaczyńskiej pod znamiennym tytułem „Gdzie jest KO w Siedlcach?”. Stwierdzenie dziennikarki, że w Siedlcach PiS nie ma realnej alternatywy jest faktem. Nie ma żadnych argumentów, które w jakikolwiek sposób podważałyby słuszność postawionej tezy. Nie będę – śladem dziennikarki – spekulował na temat „afery miałowej”, bo to tylko spekulacje, choć osadzone w realiach wydarzeń i decyzji, które doprowadziły do poparcia przez Przewodniczącego PO w Siedlcach K. Chaberskiego kandydata na prezydenta miasta w osobie A. Sitnika. Labilność emocjonalna Chaberskiego wobec ówczesnego włodarza Siedlec charakteryzowała jego poczynania od wielu miesięcy, bo plan na bycie wiceprezydentem przy Sitniku siedział w jego głowie od dawna. Nie zmieniały tego zasłony dymne i sporadyczne wypowiedzi przeciwko dyletanctwu i braku pomysłu na miasto bezpartyjnego prezydenta, czy pozy w stylu Johna Weyne’a przyjmowane przy mównicy w sali obrad towarzyszące „wystrzeliwanemu” słowotoku, z którego nic sensownego nie wynikało. Próby dyscyplinowania mnie i Piotra Karasia, żądania głosowania inaczej niż PiS nie dlatego, że wymaga tego dobro miasta, a tylko dlatego, by różnić się od PiS-owców to strategia, maskowana jego prawdziwymi intencjami i ambicjami bycia następnym po Sitniku, co – w mniemaniu stratega – z pozycji vice miałoby być bardziej prawdopodobne. Istotnym elementem poczynań przewodniczącego było systematyczne dyskredytowanie nas w Warszawie poprzez sugerowanie działań przeciwko demokratycznej opozycji i na rzecz Prawa i Sprawiedliwości. Moja rezygnacja z działań w ramach siedleckiej PO była efektem m.in. zmęczenia taką polityką i przewidywaniami kolejnych intryg, które – jak się okazało – doprowadziły Piotra Karasia do wykluczenia go z list Koalicji Obywatelskiej w ostatnich wyborach samorządowych. Przykre jest to, że z organizacji politycznej liczącej blisko setkę działaczy pozostało zaledwie kilku najbliższych przewodniczącemu, którzy jeszcze tkwią obok niego. Jeszcze. Trzeba też przyznać, iż pozbawione merytorycznych podstaw współdziałanie z A. Sitnikiem cechowało także posłankę ziemi siedleckiej, która w efekcie tej współpracy doprowadziła do jedynego wymiernego sukcesu w postaci uzyskania poparcia byłego prezydenta w wyborach parlamentarnych.
Ciekawość dziennikarki co do współpracy dwójki radnych PO z koalicją „Zgoda i Rozwój” jest bardzo zasadna. Mam nadzieję, że zwycięży dobro miasta. Bardzo chciałbym szerokiej koalicji w mieście. G. Orzełowskiego i M. Nowaka na stanowiskach wiceprezydentów miasta, T. Araszkiewicza na funkcji przewodniczącego rady. Zapewne najbliższy czas pokaże jak będzie. Otwarcie się na środowiska KO i „Trzeciej drogi” ma szansę nawiązać do dobrej tradycji, którą w siedleckich warunkach już z powodzeniem kiedyś przećwiczono.
A co wymyśli siedlecki lider PO? Niech wymyśli włączenie się w działania wspierające pozyskanie środków finansowych na rozwój Siedlec i regionu, bo po to go mieszkańcy wysłali do stolicy. Zarzucając mi porażki w realizacji moich projektów niech wykaże się kreatywnością i skutecznością. Bo dzisiaj jest jak jest. A nie jest najlepiej.